poniedziałek, 14 lutego 2022

Moje CLILOVE!

 Jest luty, dokładniej dzień św. Walentego. Dzień serduszek miłości i radości. Za oknem świeci słońce, jest pięknie. 

(...)

Pięć miesięcy temu wróciłam z kursu metodycznego na Malcie. Właśnie teraz o tym myślę. Pewnie dlatego, że strasznie tęsknię za ciepłem i jeszcze bardziej za słońcem.

Myślę, że dziś chyba jest idealny dzień na to by w końcu opowiedzieć Wam o moim CLILOVE!

Tak, tak! Jestem nauczycielem i kocham pracować w szkole. Gorzej. Robię wszystko, by moi uczniowie (może nie pokochali miłością szczerą szkoły w całej jej postaci ale choćby…) pokochali język angielski.

Jest wesoło, bywa spontanicznie! Czasem pieczemy pizzę, czasem robimy shake owocowe albo i z tuńczykiem (sic!). Zdarza się, że bookujemy apartamenty w Australii, sprawdzamy cenę Happy Meal’a w USA albo urządzamy piwnicę serialu Stranger Things. 

Nie unikamy kartkówek i sprawdzianów - ale na pewno nie wokół nich kręci się nasze szkolne życie!


Jak osiągnąć sukces? Jak polubić wyzwania? Jak uczyć nowocześnie i inkluzywnie. Jak dojść do etapu “lekcji przygody” i wyzwań, które rozwijają? Odpowiedź jest jedna CLIL.


Opowiem Wam zatem o moim CLILOVE. Nie dlatego, że muszę i są Walentynki. Troszkę też chcę.


“Moje CLILove”


ERASMUS-WRZESIEŃ-MALTA-ALPHA SCHOOL OF ENGLISH-CLIL

Tyle w ramach wdrożenie Was w tematykę ;-)


Cały wyjazd był dla mnie wyzwaniem. Nie dlatego, że nie podróżuję a dlatego, że nigdy nie byłam udziału w zagranicznym kursie. Wyzwanie to okazało się jednym z ciekawszych doświadczeń w moim życiu zawodowym.


Kurs metodyki CLIL był przygotowany by sprostać oczekiwaniom nauczycieli, którzy dopiero rozpoczynają z nim swoją przygodę oraz tym nieco bardziej z nim zaprzyjaźnionym. Jak to możliwe? Odpowiedź jest bardzo prosta - nasz tutor pozwalał nauczycielom wpływać na kształt zajęć. Co więcej pozwalał nam przejmować inicjatywę i uczyć się od siebie wzajemnie. Przejęłam ją w środę. Nie oddałam.


Pierwszego dnia przypomnieliśmy sobie fundamentalne zasady metodyki CLIL jej historię oraz fundamentalne założenia. Nie zabrakło rozmowy o “4C” czyli content, communicating, culture i cognition. Poznawaliśmy też warunki krytyczne, które sprawiają, że efektywne nauczanie metodyką CLIL ma szansę zaistnieć.


Kolejny dzień, to dzień pod hasłem “Scaffolding” (rusztowanie) - czyli o sześciu strategiach na aktywizowanie uczniów oraz zapewnienie im poczucia bezpieczeństwa w sali lekcyjnej. Pamiętacie?

  1. Show and tell

  2. Tap into prior knowledge, ja lubię nazywać to po prostu L1+ ;)

  3. Time to talk

  4. Preteach vocabulary - to chyba oczywiste!

  5. Using visual aids

no i na deser

  1. Pause, ask, pause, review!


Nie tylko je poznawaliśmy, ale oglądaliśmy na specjalnie przygotowanych lekcjach nauczycieli, którzy z sukcesem wdrażali zasady  scaffoldingu na swoich lekcjach! 

Kolejnym etapem zajęć było rozmawianie o dobrych i złych CLILowych lekcjach - to był czas niesamowitej wymiany praktyk i doświadczeń z naszych własnych szkół. Z mojej praktyki, nie znowu same takie doskonałe, bo początki były trudne ;-)


Dzień trzeci, to rozmowy o motywacji w CLILu. O tym, że bez wyzwań, bez poczucia bezpieczeństwa oraz celu nie można mówić o sukcesie w edukacji. Poznawaliśmy metody, jak w oparciu o te trzy fundamenty budować prawdziwie CLILową lekcję.


W czwartek, w dniu czwartym, realizowaliśmy projekty CLILowe w naszych międzyprzedmiotowych zespołach. Jako humanistka i artystyczna dusza, nie sądziłam że praca z matematykami, chemikami i fizykami może może być tak interesująca. Nasz projekt dotyczył poznawania środowiska morskiego Malty - a same zajęcia związane były z wizytą w Narodowym Akwarium na Malcie. 

PS. Moja artystyczna dusza krzyczała z zachwytu na widok identyfikacji wizualnej tego obiektu! Czcionka stworzona tak by niektóre litery przypominały jeżowce - dość popularne i troszkę niebezpieczne stworzonka Malty!


Piątek, ostatni dzień warsztatów był dniem podsumowania i przekuwania wiedzy w praktykę. Każdy z nas miał przygotować fragment lekcji CLIL, którą wymyślił bądź już kiedyś zrealizował. Od tamtego czasu doskonale wiem czym są neutrony, protony i elektrony - bo dzięki mnemotechnikom zastosowanym przez czeską nauczycielkę fizyki zapamiętałam to od razu! Nauczyłam się również wykonywać działania na pierwiastkach w pamięci! Też dzięki Czechom :-) Warto się chyba przyjrzeć ich systemowi uczenia przedmiotów ścisłych ;-)


Poczytajcie o tym całym CLILu. Serio!

A cała reszta to zwiedzanie, zwiedzanie i zwiedzanie tej cudownej wyspy!








niedziela, 13 lutego 2022

Scottie Go!- hybrydowa gra do nauki programowania

 

Scottie go! jest grą planszową, która działa w połączeniu z aplikacją i uczy dzieci programowania. Składa się z pudełka, w którym można znaleźć białą planszę oraz kartoniki z poleceniami służącymi do kodowania. Zadaniem dzieci jest pomoc w odbudowaniu statku kosmicznego, który rozbił się na naszej planecie. Na szczęście nic nie stało się jemu właścicielowi - przyjaznemu Scottiemu. Gracze muszą pomóc Scottiemu znaleźć części zamienne do pojazdu.





Gra posiada dziesięć modułów o rosnącym poziomie trudności. Podczas gry dzieci poznają m.in. pojęcia pętli, warunku, czy zmiennej i funkcji. Po zainstalowaniu aplikacji na tablecie lub smartfonie i jej uruchomieniu na ekranie graczy pojawia się zadanie. Należy ułożyć z kartoników z poleceniami program, który jest rozwiązaniem zadania. Następnie gracze muszą wykonać zdjęcie ułożonego programu za pomocą aparatu w urządzeniu. Aplikacja sczytuje ułożone polecenia, następnie nasz bohater Scottie zaczyna podążać ułożoną trasą. Jeśli jest poprawna gracz przechodzi do kolejnego zadania, a jeśli nie musi poprawić swoje rozwiązanie. 

 

Jest to ciekawa gra, według mnie jej główną zaletą jest to, że składa się z elementów, które dzieci muszą wziąć do ręki i ułożyć, a nie tylko przesuwać palcem po ekranie urządzenia. Poziom trudności jest również zróżnicowany i pomimo iż na początku gra wydaje się łatwa z każdym krokiem zadania się komplikują i czasami mogą stanowić wyzwanie nawet dla starszych graczy.
Komendy na kartonikach są zapisane, zatem gra przeznaczona jest dla dzieci umiejących czytać. Jednak istnieje jeszcze inna wersja z komendami „obrazkowymi” przeznaczona dla najmłodszych.

Jedynym minusem gry, jaki mogę wskazać jest fakt, że czasami kody z kartoników nie skanują się łatwo i pomimo prawidłowego ułożenia poleceń trzeba wielokrotnie przybliżać bądź oddalać urządzenie (zapewne zależy to także od jakości aparatu w urządzeniu). Pomimo tego polecam serdecznie, aby grę wypróbować albo w domu z dziećmi bądź na lekcji w klasie. 


Warto również podkreślić, że gra jest polskim produktem, dlatego tym bardziej trzymam kciuki za jej powodzenie na rynku międzynarodowym!

 



                                                                                                        Alicja Plenzler