poniedziałek, 25 listopada 2019

Gdzie ukrył się Spot?

Istnieje kilka książek anglojęzycznych, które szczególnie uwielbiam czytać z dziećmi. Jedną z nich jest 'Where's Spot?' autorstwa Eric Hill. Ta ciekawie zilustrowana 'lift-the-flap book' opowiada uroczą historię o piesku Spocie, który zapodział się na czas jedzenia. Mama szuka go w różnych miejscach... za drzwiami,  w zegarze, pod łóżkiem. Treść książki pozwala na ćwiczenie z dziećmi przyimków miejsca oraz nazw przedmiotów, w których mógł schować się piesek. Dodatkowo można też powtórzyć lub wprowadzić nazwy zwierząt, gdyż w każdym miejscu schował się ktoś inny. Dzieci z zaciekawieniem otwierają okienka, żeby zobaczyć jaki stwór mógł wejść pod łóżko, bądź do szafy. Atrakcyjne ilustracje stanowią dobrą okazję do powtórzenia z dziećmi kolorów. Maluchy mogą na początku ruszyć wyobraźnię patrząc na okładkę i przewidzieć czego mogła poszukiwać mama. Zdarzają się zaskakujące i zabawne odpowiedzi: "kości", "skarbów", "brylantów"... po przeczytaniu książki wszyscy mają okazję sprawdzić swoje przewidywania ;)
To doskonała pozycja dla dzieci, do czytania na zajęciach grupowych bądź indywidualnych.

Alicja Plenzler




czwartek, 21 listopada 2019

O relacjach, edukacji i Snapchacie

Wraz z postępem technologii do szkół wkroczyły zupełnie nowe metody aktywizujące uczniów do nauki. To tablety, programy i aplikacje wspierają ucznia w zdobywaniu wiedzy. Każdy nauczyciel wie, że lekcje z wykorzystaniem technologii są dla naszych uczniów o wiele bardziej atrakcyjne i angażujące. W myśl zasady chcesz być dobrym nauczycielem, musisz swobodnie poruszać się w świecie technologii. Ozoboty, Kahoot! czy interaktywne ćwiczenia - tak, to one powodują błysk w oczach naszych podopiecznych! Czy jednak nauczanie oparte na korzystaniu z technologii jest zawsze skuteczne? Otóż nie. Czasem mam wrażenie, że korzystamy z technologii bezmyślnie, bez celu i analizy potrzeb naszych uczniów. Nierzadko traktujemy ją raczej jako “wypełniacz” czasu lekcji, aniżeli świadomie wykorzystany potencjał, który ma przynieść określony rezultat.

Przetestowałam chyba wszystkie dostępne mi oprogramowania do tablic multimedialnych, portale edukacyjne, aplikacje do nauki języków obcych i doszłam do bardzo rozczarowujących mnie wniosków. Przygotowywałam, analizowałam i obserwowałam. Początkowy zachwyt uczniów szybko się kończył a motywacja nie rosła - po prostu się pojawiała. Mnie natomiast, czasochłonne przygotowywanie się do zajęć frustrowało.

Mogłabym powiedzieć, że to przecież dobrze, że skoro pojawia się motywacja, uczniowie są uśmiechnięci a ja tyle czasu spędzam na przygotowaniu lekcji to muszę być naprawdę dobrym nauczycielem albo zrobiłam już wszystko co mogłam. Otóż nie. Sukces był pozorny - moim celem nigdy nie była przecież pojawiająca się nagle i z zaskoczenia motywacja, tylko stały jej wzrost, który prowadzić ma do autonomii ucznia i wzięcia na siebie odpowiedzialności za proces uczenia się.

Pewnego dnia usiadłam przy swoim biurku i zaczęłam się zastanawiać na czym tak naprawdę zależy moim uczniom, w jakich miejscach spędzają najwięcej czasu, co lubią robić, bez czego nie potrafią żyć. Odpowiedź przyszła szybciej niż mogłabym się spodziewać - Internet i smartfon. Czterdziestopięciominutowa rozłąka z telefonem powoduje przecież lęki separacyjne, nagłe ataki paniki a także nierzadko natychmiastową konieczność zadzwonienia do rodzica z zarekwirowanego właśnie telefonu. Tu nastąpił ciąg dalszy analizy.

Popatrzyłam też na siebie, sprawdziłam to jak często ja korzystam ze swojego telefonu i Internetu. Ile zainstalowałam ostatnio aplikacji na swoim telefonie? Jak często muszę do niego zerkać? Wnioski ponownie pojawiły się natychmiast: ”Korzystam z telefonu równie często co moi uczniowie!” Zaakceptowanie faktu, że mogę być uznana za nałogowego użytkownika technologii i stałego bywalca aplikacji łatwe nie było. Okazało się jednak, że nie jestem sama! Siedzimy w tym razem! Ja, z moimi uczniami!

W ten sposób narodziła się relacja, takie wzajemne porozumienie. A tam gdzie pojawiają się relacje pojawiają się także emocje. A to już naprawdę świetna baza do budowania zaangażowania i motywacji. Zaczęłam drążyć temat.

Zapytałam moich zaangażowanych uczniów z jakich aplikacji korzystają najczęściej. Jak się okazało 90% moich uczniów nałogowo wręcz korzysta z Facebooka, Instagramu i Snapchatu. To tam przeniosło się całe życie towarzyskie nowoczesnych nastolatków. Rozmowy, plotki, nadrabianie zaległości. Wszystko. Dla nich to oczywiste. Moi uczniowie zrewanżowali się tym samym pytaniem. A moja odpowiedź mogła być tylko jedna. Korzystam dokładnie z tych aplikacji co moi uczniowie. Chociaż uważam, że zdecydowanie ratuje mnie fakt nałogowego sprawdzania poczty internetowej.

Po serii trudnych pytań mieliśmy już oprócz relacji i zaangażowania coś więcej... wspólny sposób na spędzanie czasu - Internet.

Jak przekształcić więc teoretycznie marnotrawiony przez uczniów czas w działanie, które buduje motywację i wspiera systematyczność? Każdy obdarzony wyobraźnią użytkownik aplikacji dobrze wie!

Snapchat - zbieramy DNI, czyli ilość kolejno następujących po sobie dni z wysłanymi snapami pomiędzy dwoma przyjaciółmi. Okazuje się, że wspaniałym pomysłem na codzienną naukę jest wysłanie snapa z pytaniem o słówko albo prośbą o ułożenie zdania. Po trzech dniach wysyłania sobie snapów pojawia się uśmiechnięta buźka, po siedmiu dniach pojawia się czerwone serduszko, po tygodniu pojawia się odpowiednia liczba pokazująca ilość dni. A wszystko to w nagrodę za systematyczność. Bijąc kolejne rekordy Snap Dni, nie musiałam ani razu poprosić moich uczniów o wysłanie Snapa - czyli wykonanie polecenia. Po lekcji dotyczącej Present Simple, wysłany przeze mnie Snap dotyczył właśnie tego tematu, gdy zbliżała się kartkówka ze słownictwa, pytałam o te słówka, które są dla nich kłopotliwe. Różowe buźki, serduszka, płomyki i liczba dni są dla moich uczniów na prawdę ważne ale przede wszystkim zbieranie ich sprawia im ogromną radość. Teraz tę radość wykorzystujemy podczas regularnych wieczornych powtórek gramatyki i słownictwa.

Instagram - tu publikuje się zdjęcia i tworzy relacje. Ostatnio dodano możliwości zadawania pytań robienia ankiet, które przez następne 24 godziny po publikacji można swobodnie przeglądać. Instagram sam zbiera i sortuje reakcje użytkowników. Po kliknięciu na post pojawiają się wszystkie zgromadzone odpowiedzi a każda z nich podpisana nikiem. Standardowi użytkownicy Instagramu pytają o pomysły na wolny wieczór, o ulubiony film o to w co ubrać się na przyjęcie. Ja pytam o słówka, gramatykę, miejsca, zabytki. Pod koniec dnia wchodzę i sprawdzam wyniki. Widzę, którzy uczniowie odpowiedzieli na pytania poprawnie, a którzy potrzebują jeszcze troszkę więcej czasu na opanowanie materiału. Widzę dokładnie, którzy uczniowie angażują się w moją małą bitwę o motywację.

Aplikacje to miejsca w których spędzamy całą masę czasu. To przestrzeń, w której moi uczniowie lubią spędzać czas i dają im radość. Zamiast namawiać ich do wykonywania kolejnych zadań, publikuję dwa, trzy zdjęcia dziennie. Nie tracę godzin na przygotowanie ćwiczeń, quizów czy gier… wszystko trwa 5 minut. Największą zaletą aplikacji jest to, że moi zaangażowani uczniowie skorzystają z nich w ciągu dnia setki razy, a wykonywanie zadań dzieje się tak troszkę “przy okazji”.
A ja, cóż, sama odwiedziłabym Snapchat i Instagram kilkanaście razy...

Nie chodzi tu o promocję takich aplikacji, moim celem zawsze było wpływanie na rozwój naszych podopiecznych. Dawać im szansę uczyć się w inny niż dotychczas sposób, by ich motywować i zaskakiwać. Nauka może przecież być niesamowitą i wspaniałą przygodą.