piątek, 14 stycznia 2022

Mobliność językowa w Barcelonie

 



    Jednym z najważniejszych elementów projektu Przez dwujęzyczność do przyszłości  były mobilności zagraniczne. Wyjazdy, które sprawdzały praktyczną część użycia języka obcego, umiejętności komunikacyjne, organizacyjne. Przyznam szczerze, że będąc duszą podróżniczą, był to moment, na który czekałam najbardziej.

    Chciałam połączyć przyjemne z pożytecznym i wybrać kraj, który ma ciekawą historię, kulturę i dobre jedzenie. Zdecydowałam się na wyjazd na zagraniczny kurs językowy do Hiszpanii. Dość sporo czasu zajęło mi znalezienie samego kursu.


Wymagania miałam następujące:
- bogate doświadczenie szkoły językowej w przeprowadzonych kursach obcokrajowców, 
- kurs nastawiony na kształtowanie umiejętności komunikacyjnych,
- poziom kursu przynajmniej B2,
- prowadzący zajęcia to native speakerzy.


Najpierw zaczęłam od przeszukania szkoleń, a później zajęłam się wyborem miejsc, w których szkoły się mieściły. Mimo zawirowań związanych z covidem, udało mi się ostatecznie wybrać szkołę SpainBcn-Programs w Barcelonie i 5dniowy Mobility Week Intensive English. 




Jak wyglądał kurs językowy?


Zajęcia odbywały się w szkole przez 5 godzin dziennie. W pierwszym dniu poznaliśmy właścicielki szkoły Miriam i Grace, poznaliśmy szkołę, prowadzących i rozpoczęliśmy zajęciami z Johnem - Australijczykiem, z którym uzgodniliśmy plan tygodniowych spotkań i zasad zajęć.

Na początku poznaliśmy się nawzajem i ku mojemu zdziwieniu nasza grupa składała się tylko z 2 nacji: polskiej i węgierskiej, co wywoływało wiele śmiechu przez kolejne dni.

Ponadto w mojej grupie były osoby o różnych niezwykle ciekawych zawodach związanych ze światem lekarskim, filmowym, bibliotekarskim. Od razu przypadliśmy sobie do gustu, więc atmosfera stała się przyjazna.

Kolejne zajęcia mieliśmy z Steve’m - Amerykaninem z Florydy, który podobnie jak John osiedlił się w Hiszpanii z powodu miłości, a przyjazne warunki atmosferyczne panujące w Barcelonie przez cały rok, pomogły im podjąć decyzję o przeprowadzce, ślubach, potomkach i pracy w szkole językowej. 



 Nasze codzienne spotkania odbywały się w podobnym schemacie:


  • AEIOU, voice, breathing, posture, body warm up - ćwiczenia rozgrzewkowe,

  • PRONUNCIATION - practise,

  • WATCH-READ-LISTEN - introduction to TED,

  • READING  and exercises, 

  • PREPOSITIONS, IDIOMATIC…


a zasady spotkań były następujące:

  1. SMILE

  2. 5x5 TALK ENGLISH THE WHOLE TIME YOU ARE HERE!

  3. dictionary near you, 

  4. never use YES or NO as an answer. All answers are to be very long and wordy. 



Pracowaliśmy różnymi metodami: indywidualnie, w parach, w grupach. Pozytywne nastawienie prowadzącego przekładało się na atmosferę: ćwiczyliśmy wymowę poszczególnych zbitek głosek, czy całych wyrazów i dziwnych zdań, a przy takich ćwiczeniach śmiechu było wiele, ale niezrażony Steve osiągał swój cel, a nas bolały brzuchy i żuchwy:) 



W ciągu tych 5 dni najwięcej mówiliśmy, zadawaliśmy pytania, pisaliśmy eseje, poznawaliśmy słówka i zwracaliśmy uwagę na gramatykę, ale w dużo mniejszym znaczeniu niż na standardowych językowych zajęciach. 


Po zajęciach najczęściej spędzaliśmy czas razem, poznając się, zwiedzając i odpoczywając, jedząc paellę, a przy okazji szlifując język angielski przy wieczorach z sangrią.












Udało się nam nawet zorganizować wspólną wycieczkę do oddalonego godzinę jazdy od Barcelony Montserrat - masywu górskiego najbardziej znanego z klasztoru benedyktynów - najświętszego miejsca Katalończyków, gdzie znajduje się sanktuarium Czarnej Madonny z Montserrat.






Doświadczenie kursu i podróży do Barcelony pozwoliło mi na dojście do kilku wniosków:

  • mój angielski jest na dobrym poziomie, po prostu muszę go sobie przypomnieć:) 

  • “osadzę się”  w języku i zdam FCE,

  • nie lubię samotnych podróży, wolę odkrywać z innymi, 

  • potrafię poradzić sobie w wielu sytuacjach,

  • lubię podróżować (wyjazd mnie tylko w tym przekonaniu utwierdził:)

.


    








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz